Madera 2016
Plaża, samoloty, targ i basen z widokiem

Portugalia – Madera – Santa Cruz
22.09.2016
4 013 km
Następny przystanek to Santa Cruz. Auto zostawiamy na płatnym parkingu, ale bilecik za pół euro wystarcza na tyle czasu, żeby spokojnie zobaczyć co się chce.
W Santa Cruz jest plaża, kamienista, ale na wschodnim końcu jest niebieski basen, w którym można sobie popływać, jeśli ktoś kamlotów nie lubi albo zejść do morza po drabince. Basen z widokiem na ocean oczywiście.
Takie baseny zresztą są w wielu miejscowościach, czasem darmowe, czasem płatne, ale niewiele (ceny rzędu 1,50 euro za wejście). Woda nie jest w nich jakaś super ciepła, ale wygrzewać można się na ręczniku. Można wziąć sobie leżak i parasolkę (każde za 1,50 euro dodatkowo). O dziwo jednak na betonie jest całkiem wygodnie :)
Super, jest cudnie ciepło, więc mam dużą ochotę wskoczyć do wody, obojętnie, czy do morza, czy do basenu. Nogi w oceanie zamoczyłam tak czy siak :)
Widać lądujące samoloty :)

Idąc dalej, trafia się na biały kościółek Sao Salvador. Kościółek jest w typowym dla Madery stylu, takie kościółki są we wszystkich miasteczkach. Otynkowany na biało, zbudowany częściowo z bazaltowych kamieni. Pochodzi z 1533 roku, a tym samym jest to najstarszy kościółek na Maderze.
Dalej jest ładny ratusz pod ładnymi drzewami.

Trochę jestem głodna, więc rozglądamy się za czymś. Restauracji jest tu sporo, ale jakoś nigdzie miejscowych ludzi nie widać. Do baru dziewczyny nie chcą iść.
W końcu trafiamy na jakiś baro – fast food, gdzie widzę kanapkę z ośmiornicą.
Jakież jest moje rozczarowanie, gdy koleś oznajmia mi, że z ośmiornicą nie ma, jest tylko z carne vinha d’alhos (1,80 euro). To też niby miejscowa specjalność, mięsko w winie, którego też w ostateczności chciałam spróbować, no ale to akurat nie było za dobre. Po prostu zwykła buła (nawet nie podgrzana), mięsko jakieś takie bez smaku kompletnie, ugotowane, zamiast usmażone. Podane z chipsami ;)


Więcej zdjęć z Madery znajdziecie tu:
