Kolumbia i Peru 2017 – 13 – Timshiyaku
Wracając prawie się gubimy, choć przecież szłyśmy prosto i tylko raz skręciłyśmy w lewo, ale nagle poznaję miejsca, które mijaliśmy jeszcze wcześniej w drodze do hostelu. Wracamy i bingo.
Wracając prawie się gubimy, choć przecież szłyśmy prosto i tylko raz skręciłyśmy w lewo, ale nagle poznaję miejsca, które mijaliśmy jeszcze wcześniej w drodze do hostelu. Wracamy i bingo.
W końcu jedziemy na mercado po kalosze, plastikową płachtę na dach, maczety. Chcemy kupić wodę, kuzyn uparcie twierdzi, że wody tu nie ma. Cóż, jest, bo sobie znaleźliśmy. Ciekawe, ciekawe.
Pytamy o niego, wszyscy mówią yes, yes, ktoś krzyczy za nami, że Emerald to jego kuzyn. Taaaa… Koleś biegnie za nami, przyprowadza jakiegoś 'kuzyna’ i mówi, że to Emerald. No jakoś nie wierzymy ;)