Kolumbia i Peru 2017 – 10 – Callao
Lecimy do Iquitos. Pogoda niezbyt ciekawa. Nie mam miejsca przy oknie (już nie było), ale i tak tuż po starcie chowamy się w chmurach, które nie pozwoliły zobaczyć gór.
Lecimy do Iquitos. Pogoda niezbyt ciekawa. Nie mam miejsca przy oknie (już nie było), ale i tak tuż po starcie chowamy się w chmurach, które nie pozwoliły zobaczyć gór.
Wyjazd z lotniska to jest kompletnie nie europejska bajka. Pasy są, ale jakby ich nie było, każdy jedzie tam, gdzie akurat da się wcisnąć, byle do przodu ;)
Biegnę więc po bagaż, prowizorycznie się przepakowuję i pędzę do bramek z nerwem, czy aby zdążę, bo w domu nie zrobiłam check-in.
Zostawiam duży plecak w przechowalni (10 euro za kilka godzin) i idę do drugiego terminala, bo stamtąd odjeżdża metro. Pamiętam jaką miałam radochę za pierwszym razem tutaj z powodu ruchomych chodników ;) Nadal jest zabawnie ;)