Madera 2016

W domu Kolumba

flaga portugalii
Portugalia – Porto Santo – Vila Baleira
27.09.2016
4 325 km

Do Porto Santo dobijamy o wpół jedenastej, bo spore dziś fale, a my płyniemy pod wiatr.
W porcie można wypożyczyć auto lub skuter, ale ja wsiadam w publiczny autobus (3,20 euro w obie strony). Autobus przyjeżdża specjalnie gdy przypływa prom i czeka, aż ostatni pasażer kupi bilet w budce obok – nikogo nie zostawia.
Autobus jedzie do Vila Baleira – największego miasta na wyspie. Właściwie jest to miasteczko z miłymi białymi domkami, białym kościółkiem i widokami na wulkaniczne szczyty.

Przy dworcu jest stacja benzynowa (właściwie piszą, że autobusy odjeżdżają z pobilża stacji) i postój taksówek. Są też restauracje i można kupić prawdziwe bolo do caco – wreszcie!
Bolo do caco to tutejszy tradycyjny chlebek, w zależności od wersji podłużny z kiełbaską lub okrągły bez. Pan je podgrzewa i smaruje masłem czosnkowym. W końcu udało mi się go znaleźć, bo to niby tradycja, a nigdzie go nie ma. Wygląda to na fast food, ale spróbować warto (2,50 euro).

Obok kościółka jest Muzeum Krzysztofa Kolumba – Casa Colombo (2 euro), który mieszkał tu przez jakiś czas, bo zanim odkrył Amerykę, był tu agentem cukrowym, ożenił się i miał syna.
Kolumb musiał być ważną personą, bo dom i ogród jest spory i okazały. Szkoda, że pamiątek po nim prawie nie ma. W środku dość ciekawie opisana jest historia, choć jest tego tyle, że trzeba by poświęcić sporo czasu na czytanie. No i na wierzchu jest po Portugalsku, po angielsku jest na plastikowych kartkach, których aż się nie chce dotykać ;)

Dziś mi się udało, bo jest Dzień Muzeów i za bilet nie płacę nic. Pani zachęca też do odwiedzenia drugiego muzeum, o jakimś miejscowym kolesiu, które mogłoby być ciekawe, no ale czasu już powoli brak, jeśli chcę jeszcze coś zobaczyć, to trzeba się streszczać.
Potem w ramach święta dostaję jeszcze w prezencie płócienną torbę na ulicy. Jest też jakiś konkurs, można wygrać rejs, no ale jutro ostatni dzień, więc nie ma to sensu ;)

Wychodzę z muzeum i idę kawałek ulicami na górę, żeby znaleźć widok. Widok znajduje się na sporej opuszczonej działce, a jest super – na port, miasteczko i wulkaniczne szczyty w dali. Zresztą opuszczonych działek i domków trochę tu jest, gdyby ktoś był zainteresowany ;)
Porto Santo jest super, ale na krótko, bo co można robić na takiej małej wyspie? Chyba, że ktoś chce uciec od całego świata :)

Autobus do Ponta Calheta jedzie o 13:15, no ale w tej opcji zobaczę tylko plażę, bo na piesze łażenie nie bardzo jest czas.
Pytam więc taksiarza, ile by kosztowała wycieczka, bo chciałabym pojechać na wschód i na zachód. Mówi, że według taksometru, ale że 30 – 35 euro. Więc z bólem rezygnuję z Pico do Castelo i Fonte de Areia. Bez tego 20 – 25 euro. Wypożyczenie auta na dzień kosztowało 60.

Na Porto Santo są dwie levady, w północno wschodniej części wyspy, ale żeby się nimi przejść, to jednak potrzeba by mieć tu więcej czasu, a szkoda.
Autobusy jeżdżą, ale wygląda na to, że co dwie godziny w danym kierunku, a punkt początkowy mają chyba tak czy siak w Vila Baleira. Więc zobaczyć wszystkiego w jeden dzień i tak by się nie dało. Rozkłady lub informacje o publicznej komunikacji w necie na szybko nie da się znaleźć. Więc biorę taxi w drugiej opcji.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie flower.gif

Więcej zdjęć z Madery znajdziecie tu:

madera 2016

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *