Madera 2016
Sanie, ogrody i teleferico

Portugalia – Madera – Monte
28.09.2016
4 414 km
Ponieważ nie mamy już wiele czasu, więc wracamy, po drodze zatrzymując się w Monte. Nawigacja robi mi kolejny numer, wprowadzając w wąską, ślepą uliczkę, gdzie nie za bardzo jest nawet jak zawrócić. Więc cofka pod górę, a ja mam (chwilowo) dość ;) W końcu docieramy na darmowy, całkiem spory parking.
Z parkingu kawałek trzeba dojść, a już jest gorąco. Dziś pogoda jak na złość jest piękna…
Monte to między innymi ogrody. Można tu sobie odpocząć w cieniu, w otoczeniu ładnych starych domów i fontann. Można odwiedzić też płatne egzotyczne ogrody –
Monte Palace Tropical Garden (9:30 – 18, 12,50 euro). Fotki stamtąd są piękne, ale cena…
Można odwiedzić osiemnastowieczny kościół Igreja do Nossa Senhora do Monte. Kidyś zawędrował tu nawet pewien Habsburg, którego pomnik stoi na zewnątrz. Dokładnie był to Karol – ostatni z cesarzy Austrii – żył tu z rodziną i umarł, żeby było śmiesznie (choć zapewne śmieszne nie było) pierwszego kwietnia 1921 na bronchit.
Do kościoła prowadzą długie schody, ale można wspiąć się jeszcze wyżej, na taras łączący dzwonnice, żeby podziwiać piękny widok na Funchal. My taki widok mamy codziennie :) ale i tak warto zobaczyć. Kościół widać z morza i może służyć za punkt orientacyjny.
A gdyby ktoś chciał zaszaleć, to może… zjechać do miasta w wiklinowych saniach. Nazywa się to toboggan, a służy(ło) do transportu ludzi mieszkających w Monte na dół do Funchal (teraz służy chyba już tylko turystom, a kosztuje ta przyjemność 30 euro za kosz). Ponoć nie ma takich atrakcji nigdzie indziej na świecie.
Do sań wsiada się w dwie – trzy osoby i siuuuup, po wyślizganym asfalcie śmiga się stromymi uliczkami w dół. Nie samemu oczywiście, każdymi saniami kieruje dwóch kolesi i jest to ponoć bardzo prestiżowy zawód. Gdy trzeba, to hamują po asfalcie butami na grubej gumowej podeszwie. Działa to ni mniej ni więcej tylko jak sanie jadące z góry na śniegu.
Gdyby był to mniejszy koszt, to sama chętnie bym spróbowała, choć jak mi wcześniej o tym dziewczyny opowiadały, to się zastanawiałam jak oni to robią, że nie ma wypadków. No ale mają wprawę, bo robią to od ponad stu pięćdziesięciu lat ;)
A jeśli nie sanie? Jest jeszcze do wyboru Teleferico, czyli kolejka linowa, a nawet dwie. Jedna za dziesięć euro (15 w obie strony) zabiera ludzi na samo wybrzeże, druga do Jardim Botanico, czyli Ogrodu Botanicznego (i tego mi również żal, że nie zobaczyłam).
W sumie Monte jest super, tylko te tłumy…
Po drodze jeszcze wizyta w sklepiku, trzeba kupić coś na drogę. W domu gotujemy resztki makaronu, z resztkami wszystkiego, co jest jeszcze w lodówce.
Na koniec… łapiemy słonko, ciepełko i błękit nieba na tarasie z widokiem :)
O wpół piątej wyjeżdżamy na lotnisko, na szczęście docieramy bez przygód ;)

Więcej zdjęć z Madery znajdziecie tu:
