Madera 2016

Ciężko ale przepięknie

flaga portugalii
Portugalia – Madera – Pico do Arieiro
26.09.2016
4 241 km

Pobudka dziś wcześnie, bo o dziewiątej miałyśmy z Magdą wyjechać w góry. W końcu wyjeżdżamy o wpół dziesiątej – prognozy nie są zbyt ciekawe, ale na jutro jeszcze gorsze, więc nie mamy za bardzo wyboru.
Na górę jest od nas dość blisko, ale jedzie się zakrętasami, czasem mocno stromo.
Na Pico de Arieiro można wjechać autem. Na górze jest parking, ale miejsca dość mało – naprawdę podziwiam kierowców autokarów, którzy nie tylko tu wjeżdżają, ale jeszcze na tych pochyłościach manewrują. Ja się cykam, żeby nie wpaść w niepozorny ale głęboki rowek, który jest przy krawędzi parkingu, a który odprowadza wodę.

Wysokość Pico do Arieiro to 1817 metrów. Pico Ruivo ma 1862 metry, więc spacer wydaje się bagatelka. Taaaaa…. he he he. ;) Oczywiście nie szłam bez wcześniejszej lektury na temat tego szlaku.
Na Pico do Arieiro są jakieś sklepy, restauracja, toalety (0,50 euro) i wielki natowski radar, który słychać, że pracuje (ciekawe, na ile zdrowe jest przebywanie tutaj?).
Ze szczytu widoki super, jest dużo chmur, ale zachodnia i północna strona jest na razie czysta. I widać tam dwie przepaście, więc nie można się za bardzo rozpędzać. Żartuję oczywiście, ale gdy szłam przełęczą między nimi, to miałam wrażenie, że wiatr mnie w jedną z nich zaraz zepchnie.
Przyjeżdża tu pełno wycieczek, ale tylko na chwilę. Dwie Polki narzekają, że mają tylko dwadzieścia minut – bez sensu, bo sama toaleta zajmuje z pięć co najmniej – jest kolejka.

Na szlak też trochę ludzi idzie. Wszyscy wystrojeni w funkcyjne ciuchy. Ja w moich dżinsach i sweterku wyglądam chyba jak sierotka Marysia, ale wisi mi to szczerze mówiąc ;) Przynajmniej w tyłek mi ciepło :)
Ruszam na szlak o 10:40. Z początku wydaje się łatwy, bo wiedzie wyłożoną kamieniami dość szeroką ścieżką. Zresztą, technicznie szlak nie jest trudny wcale a wcale, w trudniejszych miejscach jest zabezpieczony stalowymi linkami (przydają się bardzo na stromiznach ;) ).
Cała jego trudność polega na sporych przewyższeniach (z GPSa wynikało, że przeszłyśmy w górę i w dół w sumie tysiąc metrów). Miejscami jest bardzo stromo – ale oczywiście wszystko jest do zrobienia – nawet dla takiego kiepskiego górskiego łazika, jak ja.

Szlak na Pico Ruivo jest za to przepiękny, bardzo malowniczy, a widoki są fantastyczne! Chyba jeden z najpiękniejszych górskich szlaków, jakie pokonałam (i też najtrudniejszy kondycyjnie).
I pod względem geologicznym te góry są niesamowite – dość młode, powulkaniczne, więc wokół wznoszą się prawie pionowe, bazaltowe skały, czasem tworząc piękne kształty. Wygląda to przecudnie!

Po drodze jest kilka tuneli, w których warto mieć latarkę. Ja wyjęłam swoją po wdepnięciu w pierwszą kałużę ;) Jeden z tuneli ma w środku zakręt, więc gdy się do niego wchodzi, to widać dokładnie nic ;) Na głowy powinny uważać tylko wysokie osoby.
Szlak jest o tyle trudny, że wiedzie to w górę, to w dół i tak w kółko, z przewagą w dół (czasem ostro) na początku i w górę w drugiej części. Po drodze mija się kilka punktów widokowych – choć właściwie cały szlak to jeden punkt widokowy za drugim.
Po drode jest wydrążonych kilka płytkich jaskiń. Kiedyś służyły pastzerzom, dziś służą do załatwiania innych potrzeb, bo po drodze nie ma ani jednaj toalety.

W tunelach też jest jakaś magia – niby te same góry, a po obu stronach trochę inny świat – inne widoki, inna roślinność, inna wystawa na wiatr. No i w środku trochę straszno ;) Żartuję. Czasem mija się tylko skalne okno.
Jest kilka przełęczy, na tej położonej najniżej jest sporo miejsca, więc wszyscy zatrzymują się tu na odpoczynek przed podejściem na Pico Ruivo (ja zatrzymałam się przed jednym z tuneli, żeby coś przekąsić i byłam tam sama).
Wulkan zostawił tu jakby pionowe skalne zęby – super! I jest pięknie kolorowo – zieleń na ziemi wyżej brąz skał i niebieskie niebo. Można by tak siedzieć tu godzinami, ale jeszcze czeka najwyższy szczyt Madery!

Dalej zaczynają się schody… dosłownie – schody z metalu, które są w kilku miejscach (tych wukutych w skalach jest wiele). I kolejna przełęcz, za którą zaczyna się wymarły wawrzynowy las. Drzewa są niesamowite, całkiem białe i jest ich całkiem sporo.
Stąd do schroniska nie jest już daleko, ale docieram tam ostatkiem sił. Schronisko jest zamknięte, ale można tu skorzystać z toalety.
W pobliżu krzyżują się jeszcze inne szlaki – do Encoumeada PR1.3 i do Calheta – oba dużo dłuższe.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie flower.gif

Więcej zdjęć z Madery znajdziecie tu:

madera 2016

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *