Kolumbia i Peru 2017 – 12 – Iquitos

Kolumbia i Peru 2017

Szukamy maczety

flaga peru
Peru – Iquitos
14.01.2017
12 653 km

Dobijamy targu i jedziemy coś zjeść. Zamawiamy tutejszą specjalność – jakąś rybę, której nazwy nie pamiętam, a która ma tyle chamskich (malutkich i trójkątnych) ości, że nie mogę sobie z nią poradzić i zjadam tylko ryż ze sosikiem. To jakiś sprawdzian, czy co? ;) Ości były praktycznie w każdym kawałku, który próbowałam zjeść, nie tylko takie przy kręgosłupie czy po bokach, ale w całej rybie. W smaku była dobra, ale ości mnie pokonały ;) Za to soki z owoców pycha. Całość 17 soli.

Nasz szaman koniecznie chce zaliczkę i znika. Zostawia nas ze swoim kuzynem, który ma nas zabrać na rynek na zakupy. Ale najpierw kantor. Niestety koleś zawozi nas do banku, gdzie kurs jest kiepski. W hotelu nie da się wymienić funtów. W sklepiku obok pani mówi, że dolary po 3,40. Aż dziwne, bo to kurs lepszy niż w Limie. No ale osobiście nie sprawdzam, bo mam soli dość. Jak mówię kolesiowi, że chcemy cambio, to uparcie pokazuje na bank.

W końcu jedziemy na mercado po kalosze (15 soli), plastikową płachtę na dach, maczety (10 – 12,50 soli). Chcemy kupić wodę, kuzyn uparcie twierdzi, że wody tu nie ma. Cóż, jest, bo sobie znaleźliśmy (3 sole za 2 litry). Ciekawe, ciekawe.
Wracamy do moto taxi. Teraz kuzyn wiezie nas na przystań. Na przystani każdy chce wyjąć i znieść na dół twój plecak. Wszędzie dookoła można kupić owoce, picie z lodówki samo przychodzi.

Czekamy z godzinę na Vladimira. W końcu się pojawia (a miałam duże wątpliwości ;) ) i mówi, że musimy wziąć łódź motorową. Pierwsza cena to 180 soli, mówimy, że zaczekamy, więc cena w końcu spada do 140 soli za całą naszą czwórkę.
Musimy już płynąć, bo do zachodu zostało dwie godziny. Po wypłynięciu z portu musimy się jeszcze zameldować na posterunku. 'Kierowca’ każe wpisać do tabelki imiona i nazwiska, po czym oddaje kartkę strażnikowi.

I wow! Jesteśmy w Amazonii, potem wpływamy w odnogę i już jesteśmy na Ucayali. Tak, tej Ucayali, o której pisał Arkady Fidler. Super!
Na rzece pełno kłód, są też wiry (ciekawe od czego), które trzeba omijać. Na brzegach dżungla, najprawdziwsza dżungla. Nie mogę uwierzyć, że tu jestem!
Łódź motorowa ma dach, więc w razie deszczu nie trzeba moknąć. Płyniemy dość szybko.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *